Co na blogu o fotografii przyrodniczej robi wpis o plenerowej imprezie jaką był Jarmark dominikański?Co to ma wspólnego z dziką przyrodą?A to,że z perspektywy czasu mieszkania poza miastem,wydaje mi się ono być dziką dżunglą.Tu w Zakrzowie na łące,w puszczy Magdaleńskiej czy w łozach nad Wisłą jestem u siebie i czuję się bezpiecznie.A w mieście coś ciągle za rogiem czyha,oczy trzeba mieć w koło głowy i ciągle na coś uważać.No dobra,koniec tej smętnej refleksji.
Scena jak zawsze znajdowała się w centralnym punkcie placu.
Przed nią i obok niej jak zawsze licznie zgromadzeni widzowie.A wzdłuż centralnej alei placu rozłożyły się liczne stragany.
Na scenie szalała jakaś grupa muzyków.Nawet fajnie grali w przeciwieństwie do poprzednich jarmarków.
Naprawdę grali fajnie i ludziom się to podobało.
Dzieci też miały się gdzie pobawić.Były gumy do skakania,dmuchane zamki do fikania i zjeżdżania.
Najwięcej ludzi przystawało przy stoisku pszczelarza i kowala.
Było mnóstwo tych straganów i przy prawie każdym wielu ludzi kupujących lub tylko patrzących na oferowane towary.
Ale szczególnie fajnie prezentował się sprzedający ozdoby wykonane z naturalnych materiałów chyba nie polak z urody i przybrania głowy sądząc.Cały czas coś donosił i był pogodny równie jak to niedzielne niebo.
A jego wyroby,prezentowały się naprawdę ciekawie.To istne dzieła sztuki po mimo może nie małej ceny.Ale widać,że facet musiał w ich zrobienie wiele pracy włożyć.
Pod rządami nowego prezydenta ta impreza nabrała świeżego charakteru i pewno kolejne jarmarki będą równie udane a może i lepsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz