Pamiętam listopad zeszłego roku i był zupełnie inny.
Poszedłem z Fafciem zanieść jedzenie dla kotów w sadzie i mieliśmy w zasadzie wracać.
Ale ponieważ miałem torbę ze sprzętem fotograficznym,poszliśmy na krótki spacer.
Cały dzień było pochmurno,jednak na jego koniec tuż przed zmierzchem,pokazało się w ostatnich promieniach słońce.
Moje Bobry przed wejściem do swych nor,zrobiły sobie jakby plażę.A może to piasek na czas odśnieżania?
W każdym razie ostatnio go tam nie było.
Kiedy dochodziliśmy do koryta Wisły,słońce już bardzo się obniżyło na horyzoncie.
Ale to zdjęcie było zrobione na łące.Nad samą taflą wody,jeszcze tak nisko nie było.Jednak to była tylko kwestia czasu kiedy zajdzie za horyzont.W fotografii pejzażowej jest trochę tak jak w fotografii ptaków,przygotowań wiele ale samego fotografowania tylko parę chwil.Tu też trzeba działać szybko choć nie tak jak przy ptaków.A jeśli już przy ptakach to całkiem spore stada ich siedzą na wodzie.
Jak wyżej pisałem,słońce i tu bardzo szybko się zniżyło.Zrobiłem więc tylko kilka fotek zachodu słońca nad korytem Wisły i do domu.
Tak oto spędziłem ostatnią niedzielę listopada a za razem pierwszą niedzielę Adwentu.