Zwykle planując wypad do Sandomierza,turyści mają stałą trasę.Parking pod Bramą Opatowską i na Starówkę.A tym czasem od niedawna nad Wisłą,jest bardzo fajny bulwar im.Piłsudskiego.Miejsce do rekreacji,zabawy i miłego spędzenia czasu dla całej rodziny.My głównie skupiliśmy się na Parku Wodnym.
Gabi nie mogła się doczekać kiedy popływa na rowerku wodnym.Padło na kaczkę.Razem z Mamą więc przez godzinę pływały.
W tym czasie ja opiekowałem się Emilką.To pierwszy nasz wyjazd z Emilką w celach czysto rekreacyjnych a nie z powodów medycznych.Kiedy więc spała,mogłem trochę zrobić fotek widzianemu z tej perspektywy miastu.
Kiedy już zaspokojone zostały potrzeby Gabi związane ze sportami wodnymi,poszliśmy w kierunku Zamku.
W jego sąsiedztwie znajduje się kolejna nowość.Od niedawna zbudowano bardzo fajny spacerniak.Można więc spacerować lub jechać po nim rowerem w kierunku Seminarium,czyli tam gdzie zwykle parkują autokary wycieczkowe.
Tak doszliśmy do Bramy Opatowskiej.Tu Gabi pozowała razem ze Śmiercią do zdjęcia a potem poszliśmy na Rynek.
Na Rynku jak zwykle,tłumy turystów i przekrzykujących się przewodników turystycznych.Serial " Ojciec Mateusz " to była w końcu najlepsza reklama dla Sandomierza.Tu jak zawsze rycerze,damy dworu i miejscowy koloryt w postaci grajków.
W Zielonej Budce,jak twierdzi Gabi,są najlepsze lody.
Po lodach Gabi popluskała się w fontannie na Małym Rynku i poszliśmy w kierunku katedry.
Na przeciw katedry jest Dzwonnica.Nigdy jej od środka nie zwiedzaliśmy.Padł więc pomysł jej obejrzenia.Ale trzeba było trochę poczekać bo Pani chciała mieć przerwę.
Emilka zasnęła,Pani wróciła z przerwy i Gabi z Edytą poszły zwiedzać.Ja zostałem z wózkiem i Emilką.Kiedy zasnęła zainteresowały mnie schody Dzwonnicy.
Edyta stwierdziła,że powinienem jednak i ja tam wejść.Pani bardzo ciekawie opowiada o dzwonnikach i dzwonach tam umieszczonych.Na górę nie można wchodzić,bo drewniane schody są zbyt cenne.Ale można zejść do podziemnej salki.Tu ciekawostką jest zakratowane okienko.W umieszczonej pod nim ciasnym pomieszczeniu w czasie wojny miało schronienie kilkoro ukrywających się Żydów.
Jak widać,światła tu do fotografowania jak na lekarstwo.Z kompaktem było by raczej trudno bez lampy zrobić zdjęcia.Mam jakieś opory do fotografowania generalnie zabytków z lampą.Często właśnie jest tak,że zakaz fotografowania dotyczy nie samego aparatu a właśnie lampy.To był więc bardzo fajny test dla mojego D3000 ze słoikiem 18-55mm bez stabilizacji.Oparłem się plecami o ścianę,ISO na 1600 i bez stabilizacji zdjęcia z ręki z czasami 1/4 i 1/5 sekundy.Jako,że od jakiegoś czasu fotografuję tylko w surowym formacie NEF,okazało się że na etapie wołania i konwersji plików do JPEG,szumy na zdjęciach z Nikona mają bardzo przyjemną drobną strukturę.Podobnie wyglądały kiedyś wysokoczułe filmy.Podobnie z resztą ze szczegółami na niebie.W NEF jest dużo więcej informacji które można odzyskać podczas wywołania plików do JPEG.Dlatego każdemu kto ma lustrzankę sugeruję aby przeprowadził rozwód z formatem JPEG a poznał zalety surowego formatu RAW.To co produkuje aparat a to co z takiego RAW-a można wyciągnąć to 2 różne rzeczy i temat na osobny wpis o wyższości RAW nad JPEG.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz