Dziwny ten tytuł. Ale nie bardzo miałem pomysł jak ten wpis na blogu zatytułować.Fotki nie tworzą żadnej spójnej historii.W sobotę,każdy z nas w domu ma jakąś swoją pracę.Ja np.walczę z porąbaniem drzewa na zimę.W zasięgu ręki mam jednak też aparat i od czasu do czasu coś tam sobie pstryknę.
Na sąsiedniej działce,uwiły gniazdo Kwiczoły.Zalatują na nasze podwórko w poszukiwaniu jedzenia.
Rozkwitły na rabacie Róże.
Kiedy ostrzyłem po tankowaniu pilarkę,na chwilkę pojawiła się Zwinka.
Gabrysia poszła z Emilką na krótki spacer.Moja ładniejsza połowa związku,Edyta krzątała się w tym czasie w domu.
Kiedy wróciły ze spaceru,Gabrysia nosiła Emilkę na rękach.Bardzo to lubi,jednak czasem cierpnie nam skóra.Na Emilkę trzeba przecież
bardzo uważać bo to malutkie dziecko.
Gabi przebrała się w inną sukienkę.Dzień był bardzo upalny i pełen słońca.
Jak widać,to taki trochę fotograficzny przekładaniec,wszystkiego w nim po trochu.Kiedy się fotografowanie uczyni częścią swej osobowości,nie ma lepszych czy gorszych tematów i chwil na fotografowanie.Ansel Adams określił aparat fotograficzny jako przedłużenie ręki fotografa.Coś w tym jest,bo warto aparat mieć zawsze przy sobie.Nawet jeśli nie powstanie z tego żadna pasjonująca foto opowieść,a będzie to tylko zapis codziennego życia.Fotografując różne tematy,można utrwalać i rozwijać swoje fotograficzne patrzenie na codzienność oraz techniczną biegłość w posługiwaniu się swoim aparatem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz