AUTORSKIE PRAWA

WSZYSTKIE ZDJĘCIA TU ZAMIESZCZONE ORAZ W GRUPIE "DZIKA POLSKA" NA FACEBOOKU SĄ MOJĄ WŁASNOŚCIĄ.KOPIOWANIE,POWIELANIE LUB INNE UŻYWANIE BEZ MOJEJ ZGODY,JEST ZWYCZAJNĄ KRADZIEŻĄ.POPROŚ O POZWOLENIE A JA NA PEWNO NIE BĘDĘ ROBIŁ PROBLEMU.

niedziela, 23 października 2011

Przedostatnia niedziela października.

Coraz bardziej jest zimno,szaro i ponuro.Wiele osób wspomina letnią aurę i za taką pogodą tęskni.
Ja miałem dziś wybór.Spotkać się z rodziną z Wa-wy albo zostać w domu.Wybrałem pozostanie w domu choć nie do końca.Dla mnie jeśli tylko nie pada ulewny deszcz,zawsze jest pogoda na wyjście w plener.Fakt,tak szary i chłodny dzień wielu doprowadza do depresji niż do chęci wyjścia i łażenia po bezdrożach.
Malowniczego światełka dziś nie było.Długo z Fafciem chodziliśmy ale lustra długo nie wyciągałem z plecaka.
Czasem jest tak,że kadry się same pchają w słoik a czasem to trzeba się sporo nachodzić żeby coś uwiecznić.
Poszliśmy tradycyjnie nad Wisłę i dopiero na jednej z łach znaleźliśmy jakieś zwierzęta.


W ogóle dziś wiele zwierząt siedziało gdzieś schowanych przed chłodem z rzadka tylko na moment się pokazując.Obserwowałem je wtedy przez lornetkę bo dziś za nimi gonić nie byłoby łatwo.
Fotka jak widać jest ponuro szara,wyciągnięta surowego NEF więc teoretycznie można było w niej np.podmienić szare niebo na błękitne,wodę też ale czy byłaby to fotka o dokumentalnym charakterze? Chyba nie.Tak nawiasem mówiąc  to poza koniecznymi regulacjami parametrów kluczowych dla wyglądu fotki,rzadko bardziej twórczo manipuluję bo to nie w moim fotograficznym realistyczno-dokumentalnym stylu.Tym bardziej,że wracając do domu spotkaliśmy ciekawą wariację na temat stracha na wróble.Ten to jego odmiana chyba na zające niż na wróble na dodatek należący do rodzaju niewieściego.No nie lada gratka bo to unikatowy gatunek!


Tak więc choć dziś wyjątkowo jak na mnie mało zdjęć,wniosek jest jeden : nawet kiedy jest szaro i ponuro nie wolno się poddawać zniechęceniu,bo czasem tuż za rogiem może się skrywać ciekawy,barwny kadr.
Wow!Ale powiało filozofią!Fotografia jednak to trochę jak buddyzm Zen,człowiek jest sam na sam  z otaczającym światem a aparat pozwala na kontemplowanie go i kiedy coś nas skłoni do spojrzenia przez obiektyw ,można to zatrzymać i pokazać innym to co nam w duszy gra.Nie zawsze w fotografii przyrodniczej wróci się z udanymi zdjęciami.Czasem tylko na 10 zrobionych 1-2 są naprawdę tymi szczególnymi.Jednak zawsze obcuje się z naturą poznając ją,leczy się skołatane nerwy,uczy pokory i szacunku dla każdego stworzenia odkrywając swoje miejsce w tym wielkim planie Wszechmocnego. 









niedziela, 16 października 2011

Jesienne pejzaże i zabawa w zoomowanie.

O zimnym,niedzielnym poranku już było.Teraz trochę o popołudniowym spacerku.
W porównaniu z porankiem było troszkę cieplej.Mając więc wolny czas wybrałem się na spacer bo każdą wolną chwilę warto wykorzystać na podziwianie jesiennych krajobrazów.Ruszyłem z Fafikiem na stałą trasę bo byłem ciekaw jak będzie wyglądać ona obecnie.


 
Trzmielina zrobiła się jeszcze bardziej czerwona a pozostałe jeszcze rośliny jeszcze bardziej pozasychały.




Tradycyjnie doszliśmy z Fafciem nad Wisłę.Fajnie się odbijał komin fabryki Philkingdtona w wodzie i dlatego taka centralna kompozycja żeby podkreślić symetryczność komina i jego odbicia.


Fafcio oczywiście nie podzielał mojego zainteresowania i za czymś sobie węszył.



Od wody zaczęło trochę ciągnąć chłodem dlatego postanowiliśmy iść dalej pomału w kierunku do domu.Jednak na chwilkę przystanek i fotka łąki nad Wisłą.



Ostatnio trochę czytałem o twórczym wykorzystaniu gumowych słoików.Ta artystyczna technika to tzw.zoomowanie.Robi się zdjęcie podczas którego płynnie zmienia się ogniskową.Można tym sposobem uzyskać ciekawe impresjonistyczne obrazy.



No ale miał być krótki spacer żeby się Fafcio wybiegał a tym czasem zaczęło się robić już pomału ciemno.







Kiedy doszliśmy do wału już było prawie ciemno i Elektryczna zaczęła już tonąć w ciemnościach.Zrobiłem na koniec tych kilka nocnych pejzaży i do domu.






Krajowy gryzoń od pogody (Jarek Kret) o przyszłej niedzieli mówił,że nie będzie zbyt ładna i będzie padało.Zobaczymy,jak będzie całkiem możliwie to na pewno w domu siedzieć nie będę.Ale zobaczymy jak będzie.

Pierwszy mroźny poranek.

Do niedawna jeszcze było całkiem ciepło.Nawet w nocy była dodatnia temperatura.
Jesień ładnie pokolorowała liście na sumakach przed moim domem.




Jednak dzisiejszy,niedzielny poranek był już bardzo zimny.Powiało chłodem i zimą.



Noc musiała być z ujemną temperaturą,bo na roślinach w naszym przydomowym ogrodzie pojawił się szron.




Pewno jeszcze wrócą ciepłe dni i jesiennymi kolorami będzie się można cieszyć podczas spacerów.Ale zima pomału się zbliża.Jednak kiedy przyjdzie na dobre to się zobaczy.W telewizji góral z Zakopanego przepowiadał,że dopiero kiedy z modrzewi spadną szpilki przyjdzie prawdziwa zima.Na modrzewiach koło mojego domu jeszcze szpilki są,więc chyba jeszcze zimy nie będzie.





sobota, 8 października 2011

A co gdy pod ręką niema D3000?

No właśnie!Ilekroć jestem np.w pracy,często trafiają się ciekawe okazje do zrobienia fajnych zdjęć.A ja  nie mam przy sobie mojego D3000 i trafia mnie szlak!Pozostaje wtedy żałować niewykorzystanego  błogosławieństwa Św.Nikona.Aleeee!Ale,zwykle mam w pracy niesamowicie już wysłużoną komórkę Sony Ericsson K 550.Czy jednak można równać aparat w komórce do lustra? No nie można.Lustro to lustro i niema tu porównania.Ale nawet komórka we wprawnych rękach i posiadająca oczywiście choć minimalne  pod względem fotografii funkcje,pozwala na zrobienie całkiem przyzwoitych zdjęć.Piszę o tym,bo wyjeżdżając moja kochana Żona zabrała ładowarkę i telefon ładuję poprzez podłączenie do laptopa.Wszedłem sobie do folderu ze zdjęciami robionymi w różnych porach minionego roku i są tam całkiem niezłe fotki.Oczywiście trzeba je było troszkę podciągnąć tu i tam oraz troszkę dodać efektów graficznych.A co wyszło to poniżej można zobaczyć.
Wiosną zrobiony na cmentarzu wojskowym portret młodego Kwiczoła.


 Latem,na tylnej ścianie naszego domu,przysiadła Modliszka.To było jedyne jak na razie moje spotkanie z tym bardzo rzadkim owadem.Wtedy chyba nawet jeszcze nie byłem prze szczęśliwym posiadaczem D3000.



Jesienią na cmentarzu wojskowym,którego utrzymaniem się zajmujemy,wyrastają Borowiki.Nie znam
się tak dobrze na grzybach jak na ukochanych ptakach więc ich nie zbieram.Ale pstryknięcie nie jest groźne w porównaniu ze zjedzeniem.


 I kończąc rok fotograficzny,została jeszcze zima.Ta jednak to już w Zakrzowie.Kiedy chodziłem do sadu żeby prześwietlać jabłonki.Oczywiście była to bardzo mroźna i śnieżna zima.Może tego nie widać bo trochę za dużo chyba pojechałem "po suwaczkach"( za dużo efektów artystycznej stylizacji ) ale przecież zdjęcia mogą być tworzywem do takich graficznych manipulacji.




Na koniec więc tytułem podsumowania tematu tego posta,zacytuję jednego z moich fotograficznych guru " Radosnego pstrykacza od zaawansowanego foto amatora różni to,że ten pierwszy zrobi byle jakie zdjęcie przyzwoitym sprzętem.Ten drugi zaś zrobi byle jakim sprzętem przyzwoite zdjęcie."
Co nie zmienia faktu,że kiedy ten drugi ma przyzwoity sprzęt to i zdjęcia będą zupełnie innej klasy.Jednak to od fotografującego i jego wiedzy zależy to jakie efekty można osiągnąć w danych okolicznościach nawet nie posiadając ukochanych swoich zabawek.Wystarczy stara,podrapana komórka ale świadomie trochę wybrana kilka lat temu pod względem posiadanych funkcji fotograficznych.



niedziela, 2 października 2011

Październikowy spacer niedzielny.

Rodzina wyjechała do Warszawy a ja się zostałem sierotą.
Ale samotna niedziela wcale nie była zmarnowana i spędzona na topieniu smutków z butelką.To nie w moim stylu.Mając wolny czas,spakowałem do plecaka Nikosia i pozostałe foto zabawki.Butelka z wodą,stołek i tym razem lornetkę która jak się okazało przydała się.Fafik na smyczy i wyruszyliśmy.
Dzień przepiękny,słoneczny i jak by nie patrzeć,pierwszy weekend października.Jesień to ulubiona pora malarzy i ma się rozumieć fotografów.Przy tak cudnych kolorach,tym razem fotki takie jak lubię,lekko podciągnięte w LR ale bez fanaberii jak ostatnio.
Na początek więc kwitnące wciąż Przymiotno kanadyjskie.


   "Poprzez miedze,poprzez łąki,poprzez leśne ścieżki wąskie" jak śpiewał Pankracy,tak i ja na swoją stałą trasę w kierunku Wisły.Po drodze jeziorko z ciekawostką florystyczną.Jeziorko wygląda jakby wpadły do niego liście akacji. 


To jedna z 4 wodnych paproci jakie występują w naszym kraju.Nazywa się Salwinia pływająca,występuje tylko na niżu ale jest rzadko spotykana.Wygląda może niepozornie ale bardzo efektownie wyszła na zdjęciach.Na jednym wygląda jak by to były stringi Pani Jesieni.



Stringi Pani Jesieni
Kolejną ciekawostką florystyczną są te niewinnie wyglądające owoce jakby mikro pomidorki.


 Ale z pomidorkami ma tylko tyle wspólnego,że to ta sama rodzina botaniczna Psiankowate.Roślinka nazywa się Psianka słodkogórz i choć  jest piekielnie trująca,stosowana jest w ziołolecznictwie w myśl zasady "co nas nie zabije to nas wzmocni".
Dalej już tylko malowniczy pniaczek i dżungla zarośli broniących dostępu do koryta Wisły. 




Jak widać,czerwona plama na pierwszym zdjęciu w miarę podchodzenia okazała się być Trzmieliną zwyczajną.Kiedy ja fotografowałem owoce krzewu,Fafciu się znudził i coś tam sobie grzebał.


W końcu jednak doszliśmy nad Wiślany brzeg.To fajne kamieniste miejsce z którego wędkarze łapią ryby.To jedna z licznych podpórek na wędkę.A tym brzegiem można całkiem daleko zajść.Wygodnie bo choć błoto ale nie te gęste krzaki.




Na chwilkę wyszliśmy z Fafciem na łąkę bo trochę jednak się grząsko robiło.


Wróciliśmy jednak nad Wiślany brzeg,bo Św.Nikon przemówił "Tomaszu zaprawdę powiadam Ci pójdźże  znów nad brzeg rzeki a bacznie się rozglądaj!".Tom poszedł i wtedy już wiedziałem po jaką cholerę dźwigałem tą lornetkę w plecaku.Po drugiej strony Wisły lądował ptak,którego pochopnie wziąłem za kaczkę.Ale jakaś duża ta kaczka po mimo znacznej odległości.Dopiero w szkłach lornetki okazało się,że to Gęś gęgawa ( Anser aanser )!Kurcze to moja pierwsza gęś na ziemi a nie wysoko na niebie!Miałem się poddać bo mój sprzęt długością niestety nie grzeszy.Mam na myśli obiektyw oczywiście ( tamten sprzęt od Stwórcy dany,na razie mojej kochanej Żonie jak najbardziej wystarczy,chyba że jestem w błędzie! )którego możliwości na tak dużą odległość się niestety kończą.Ale puszka na tripoda,pilocik od kumpla Pawła (dzięki Ci stary!) w łapę i to co wyszło może nie powala,ale po wykadrowaniu i powiększeniu w Lr widać dla znających temat,że to gęś.




Kiedy ja starałem się zrobić te fotki,Fawciu okazał jednak wyraźnie już znudzenie tą długą foto wyprawą.


Szkoda mi go się zrobiło.Podziękowałem Św.Nikonowi za błogosławieństwo i ruszyliśmy do domu.Po drodze jednak piesio trochę się ożywił i zrobiłem te dwa jesienne motywy.
 


Tak więc dobiegł końca niedzielny spacer,pogoda jak widać dopisała.We Wiadomościach o 19:30 mówiła pani pogodynka,że to był bardziej letni jak jesienny weekend.Pies padł w kojcu,wcześniej zjedliśmy razem ( każdy ze swojej miski ma się rozumieć jak powiadał Prosiaczek z "Misia Uszatka " ). Ja potem odpaliłem Lr i efektem jest ten post.Przydługi bo jestem strasznym gadułą (ale ja lubię nie które sprawy długo robić! ) i nie potrafię tylko wrzucić zdjęć i ot już jest post.Blog to też możliwość skomentowania zdjęć,dowcipnego przekazania myśli.Tym bardziej,że po komentarzach wiem,że to też się niektórym podoba.
Na koniec chciałbym jeszcze tytułem tak zwanego P.S przybliżyć trochę tłumaczenie niektórych słów z fotograficznego żargonu jaki stosuję pisząc.To nie nowość,bo każde środowisko ma jakiś swój język.Więc tak:
PUSZKA to korpus aparatu.
LUSTRO to typ aparatu lustrzanka.
SŁOIK,SZKLARNIA to inaczej obiektyw.
SZTYWNY SŁOIK to obiektyw stałoogniskowy.
GUMOWY SŁOIK to obiektyw zmiennoogniskowy popularnie zoom.
POLAR to filtr polaryzacyjny.
SZARA POŁÓWKA to filtr neutralnie szary połówkowy.
TRIPOD,STOŁEK to inaczej statyw.
Są jeszcze i inne określenia,jednak te wystarczą aby szpanować na fotograficznych salonach.Do następnego razu na Bezkrwawym łowcy.